"Zielono - czarny" blues

Rozmowa z Jackiem Herzbergiem, gitarzystą, wokalistą bluesowej grupy Green Grass

Green Grass to nieco dziwna nazwa na zespół bluesowy. Kto ją wymyślił?

Rzeczywiście, osoby, które wcześniej nie znały zespołu, kojarzą nazwę z muzyką reggae. Dla większości jesteśmy jednak rozpoznawalni. Jestem w tej chwili jedyną osobą w zespole, która pozostała z pierwotnego składu, dlatego mogę powiedzieć, że dla ludzi, którzy się od początku z tą nazwą utożsamiali, jej znaczenie wykracza poza te dwa słowa. Właściwie nie wiadomo dokładnie, w którym momencie one się pojawiły. Wszystko zaczęło się od spotkań trójki przyjaciół: Radka Gacy, Mariusza Siejka i Jacka Herzberga na "rancho" w Opławcu, dni i nocy spędzonych na graniu i przeżywaniu muzyki, rozmów o sztuce, wspólnych wyjazdów. Z takiego "nieładu" artystycznego pod koniec lat 80. wyłonił się zespół Green Grass. Od tamtej pory zagraliśmy na wielu imprezach plenerowych i klubowych, festiwalach bluesowych zdobywając na nich nagrody i wyróżnienia. W ciągu 10 lat działalności zmieniał się wielokrotnie skład zespołu, a nazwa przetrwała.

Dlaczego akurat blues, a nie np. rock, czy pop?

Sam niekiedy zastanawiam się nad tym, dlaczego taka, a nie inna muzyka. Myślę, że o wyborach dokonanych we wczesnej młodości, a które potem pozostają na lata, decydują różne czynniki: środowisko, pewna wrodzona wrażliwość. W moim przypadku nurt muzycznych poszukiwań coraz bardziej się zawężał i w tej chwili jestem wierny jednemu gatunkowi - jest nim blues. Na pewno duży wpływ na ten wybór miało radio - "trójkowe" audycje nieodżałowanej Majki Jurkowskiej, wielkiej animatorki bluesa.

Wasz zespół fascynuje się czarną odmianą bluesa...

Tak, w szczególności odmianą "chicagowską", choć inne style również są nam bliskie. W ogóle blues to bardzo rozległe pojęcie. W Polsce przeciętnemu słuchaczowi kojarzy się z Tadeuszem Nalepą, grupą Dżem, czy Nocną Zmianą Bluesa. Zauważyłem, że większość młodych zespołów bluesowych pojawiających się na różnych przeglądach wzoruje się właśnie na tych wykonawcach. My grając muzykę staramy nieustannie odwoływać się do jej korzeni, "czarnych" wzorców - od delty Missisipi do Chicago.

Czym różni się murzyński blues od europejskiego?

W "białym" bluesie jest więcej techniki. "Biali" artyści są zwykle bardziej sprawni i podchodzą do bluesa raczej od strony formy. "Czarny" blues ma w sobie więcej ekspresji, jest bardziej spontaniczny. Zawiera w sobie pewien przekaz, który wynika z tego, jak ludzie, którzy go tworzą, pracują, co ich w życiu spotyka. Te emocje są bardzo wyraźne w ich muzyce.

Kto jest lepszy, "biali", czy "czarni" muzycy?

Wydaje mi się, że "biali" muzycy nigdy nie dorównują "czarnym" wzorcom. Chociaż to właśnie dzięki nim i boomowi bluesowemu w latach 60. muzyka ta została spopularyzowana na całym świecie i nabrała uniwersalnego charakteru. Obecnie podział na "białego" i "czarnego" bluesa staje się coraz bardziej umowny. Można zaobserwować pewne sprzężenie zwrotne. "Czarni" bluesmani nagrywają płyty z "białymi" muzykami. Obie kultury wymieniają się doświadczeniami i wzajemnie się inspirują.

Których bluesmanów najbardziej lubisz słuchać?

Moja pierwsza i największa fascynacja to Muddy Waters. Kiedy rozpoczęła się moja przygoda z bluesem, dostęp do nagrań był mocno ograniczony. Słuchałem tych płyt, które akurat udało mi się w różny sposób zdobyć. Tak odkrywałem muzykę B. B. Kinga, Johna Lee Hookera, Elmora Jamesa, Buddy Guya, Freddiego Kinga, Alberta Collinsa, J. B. Lenoira i wielu innych. Poprzez nieustanne poszukiwania poznawałem nowych wykonawców, nowe style. Obecnie dostęp do płyt jest dużo łatwiejszy, można przez to poznawać całe bogactwo tej muzyki. Moim ostatnim "objawieniem" jest Jimmy Dawkins.

A polski rynek bluesowy, jak go oceniasz?

W Polsce ma on zabarwienie rockowo-bluesowe. To nie jest "czysty" blues. Są jednak wykonawcy, o których może nie jest głośno, a którzy hołdują tradycjom autentycznego bluesa. Przykładem jest choćby współpracujący z naszym zespołem Paweł Szymański, wrocławska grupa Outsider, poznańska Wielka Łódź, czy nie istniejący już zespół Street Blues. Cenię również Sławka Wierzcholskiego za to co robi dla popularyzacji bluesa w Polsce.

Na jakich płytach można Was usłyszeć? Czy nagracie w najbliższym czasie coś nowego?

Do tej pory Green Grass ma w dorobku kasetę zatytułowaną Ostatni raz wydaną w 1993 r. W ubiegłym roku ukazała się płyta zarejestrowana podczas koncertu na festiwalu w Katowicach z udziałem Dave'a Kelly - jednego z członków brytyjskiej formacji The Blues Band. Poza tym nasze utwory są rozrzucone po wielu "składankach", np. płycie dołączonej do jednego z tomów Encyklopedii Muzyki Popularnej zatytułowanego Blues w Polsce. W tej chwili przygotowujemy materiał na autorski album, który mamy nadzieję, uda się zrealizować jeszcze w tym roku. Najważniejsze są jednak dla nas koncerty. W ogóle blues to przede wszystkim koncerty - i to nie te duże, festiwalowe, choć oczywiście są to święta bluesowe, ale małe klubowe występy, które w tej muzyce liczą się najbardziej. Tak jest na całym świecie. Mamy to szczęście, że jest w Bydgoszczy klub, w którym możemy regularnie grać. W każdy czwartek w Eljazzie 10,5 odbywają się koncerty, których jesteśmy gospodarzami.

Czy graliście w tym roku na "Olsztyńskich nocach bluesowych"?

Niestety, nie. Graliśmy na tym festiwalu w 1997 r. zdobywając zresztą nagrodę publiczności. Fragment naszego koncertu został zarejestrowany na okolicznościowej kasecie: "Olsztyńskie noce bluesowe". W lipcu wystąpiliśmy na festiwalu Blues Express w Zakrzewie, a także na Reggae Blues Festiwal w Brodnicy. Już niedługo zagramy na innej wielkiej imprezie: Rawa Blues, która odbywa się co roku w Katowicach i jest dla zespołów bluesowych bardzo ważna. Poza tym systematycznie gramy w klubach zarówno w Bydgoszczy, jak i w całej Polsce. Na brak zajęcia nie narzekamy.

Czego życzy się bluesmanom?

Cóż, nie ma chyba jakichś specjalnych życzeń... Można by je stworzyć. Jestem przede wszystkim gitarzystą, może więc "pozrywania strun"?

W takim razie "pozrywania strun" i powodzenia.

Dziękuję.

Rozmawiał Michał Biedrzyński, BIK

 

Copyright © 2013 Robert Robaszkiewicz